Gdy tylko kobieta pojawiła się w drzwiach, wiedziałem o czym przyszła mnie poinformować. Nie czekając na nikogo ruszyłem do największego namiotu, który należał do głównodowodzącego tego obozu. I osoby, która nienawidziła mnie równie co mój ojciec. Nie zaprzątałem sobie głowy dwoma wojownikami, którzy ruszyli w moją stronę - nie mieli prawa mnie zatrzymać, o czym doskonale wiedzieli, lecz stanęli oni po moich bokach, odprowadzając mnie do wejścia. Ich dłonie spoczywały na rękojeściach mieczy.
W środku od razu uderzył mnie gorąc, temperatura była o wiele wyższa niż na zewnątrz. Mężczyzna siedział zadowolony przy kominku z winem w dłoni śmiejąc się z żartów młodzieńca siedzącego obok niego. Pomimo tego, że wiedział o moim przybyciu, nie przyszedł się przywitać i zdać raportu.
- Cieszę się, że tak dobrze się bawisz, ale musimy omówić pewne sprawy - odparłem, nawet nie zwracając uwagi, że im przerwałem. - Najpewniej wiesz o jakich sprawach mówię.
Spojrzał na mnie kącikiem oka nawet mi nie odpowiadając. Doskonale wiedział, że jak Kasjan nie rzucę się na niego i nie wywlokę za kołnierz na zewnątrz - a właśnie taką miałem ochotę. Westchnąłem tylko, przerzucając wzrok z niego na chłopaka.
- Wyjdź.
Pomimo mojego wyraźnego rozkazu, nie podniósł się z miejsca. Powoli zamrugałem oczami.
- Powiedziałem wyj-
- Nie masz prawa mi rozkazywać!
Zerwał się na równe nogi ze wściekłym spojrzeniem skierowanym w moją stronę. Syn dowódcy. Wiedziałem, że był w drodze, jednak pierwszy raz spotykam go osobiście. Rozpuszczony dzieciak, który przez swojego ojca myślał, że wszystko się mu należy. Niestety zawsze to dzieci cierpią przez chore ambicje rodziców.
- Jestem przełożonym twojego ojca, więc jako przyszły wojownik masz obowiązek słuchać moich poleceń. Twój ojciec teraz udaje, że to nie prawda, lecz wie, że i tak będziesz musiał ze mną pójść. To, że posiedzi tutaj jeszcze pięć minut nic mu nie da.
Chłopak otworzył szerzej oczy, na przemian patrząc na mnie i na swojego ojca. Szkolił się w obozie, wiec wiedziałem, że chce tak samo jak swój idol zostać kimś wielkim. Mówiłem, żeby odsadzić na stanowisku kogoś innego. Ukradkiem spojrzałem na Darumę, który stał kilka kroków za mną.
- Zabierz go do namiotu obok. tam pewnie jest jego matka. - poprosiłem. Wiedziałem, że nie chciałem by Daruma zobaczył to co się zaraz stanie. Gdy tylko spełnił moją prośbę, cienie zaczęły sunąć po podłodze.
- Złamałeś zasady - powiedziałem, zajmując siedzenie na którym przed chwilą siedział jego pierworodny. - Masz na to jakieś wytłumaczenie?
Milczał, wpatrując się w podłogę. Wiedziałem, że w jego głowie kumulują się negatywne emocje, od kiedy tylko tutaj trafiłem zawsze się wyżywał na mnie i na Kasjanie, nie mógł przeboleć tego, że siedzę w Radzie Dworu Nocy. Ale dzisiaj i ja nie mam zamiaru być miły.
Daruma?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz