Po wielu dniach chodzenia i nauki byłem szczęśliwy, że to było to już
dzisiaj. Przynajmniej na razie miałem nadzieję, że nauczyciele nie będą
musieli mnie ponownie zmuszać. I przestałbym też stresować mojego nowego
przyjaciela, jako był a ten dzień bardzo zdenerwowany, nawet bardziej
się tym wszystkim przejmował niż ja. Na początku debatowałem, ilekroć
chciałem się pojawić, ale nie chciałem mieć większych kłopotów, a Shain
prawdopodobnie byłby ze mnie niezadowolony, gdyby się dowiedział.
Siedziałem
przy jednej z tylnych ławek w klasie, czekając, aż profesor pozwoli nam
zacząć. Kołysałem się do przodu i do tyłu na plastikowym krześle, mój
wzrok błądził po klasie. Kiedy moje oczy przemknęły do małego okienka
prowadzącego na zewnątrz, odeszły równie szybko. Jak trudno było
siedzenie w jednym miejscu? To nie miało sensu. Było biurko, papier,
ołówek. Ale nie miałem czasu na zastanowienie się nad tym pytaniem,
ponieważ w końcu zaczęliśmy.
Kiedy nas odprawili, odwróciłem się
prosto w stronę drzwi. Chciałem znaleźć swojego puchatego towarzysza,
żeby upewnić go, że zjawiłem się i jak to wszystko poszło. Nie poszło
wspaniałe tak jak przeiwdywałem, ale byłem pełen pozytywu, że
przynajmniej skończy się na zdaniu oceny. Otwierając drzwi na zewnątrz,
zacząłem się rozglądać. Robiąc kilka kroków dookoła, zauważyłem puszysty
ogon za jednym z drzew. Natychmiast podskakiwałem w jego kierunku.
Kiedy zbliżyłem się do niego, na tyle aby móc zobaczyć jego twarz
zauważyłem, jak był oparty z zamkniętymi oczami, wyglądając, jakby
zasnął. Uklęknąłem obok niego, chcąc go szturchnąć po bokach, żeby go
obudzić. Ale zanim to zrobiłem, od razu przyszedł mi do głowy inny
pomysł.
Moje usta ułożyły się w psotny uśmiech, a moja ręka sięgnęła
do tylnej kieszeni, gdzie miałem długopis i kilka markerów, których
używałem podczas egzaminu. Wyciągnąłem niebieski marker, otworzyłem go i
zabrałem się do pracy. Pochylając się nad wciąż nieprzytomnym
chłopakiem, przesunąłem marker do jego twarzy i zacząłem rysować.
Starając się uważać, żeby go nie obudzić, zdołałem dokończyć
uśmiechniętą buźkę na jego policzku, zanim zaczął się ruszać. Wyglądało
na to, że nacisk markera wystarczył, by go obudzić. Szybko cofając się
na tyle, by nie wyglądać podejrzanie, zamknąłem i schowałem narzędzie
zbrodni z powrotem do kieszeni. Nieco rozczarowany, że nie mogłem zrobić
coś więcej, ale przynajmniej miałem wystarczająco dużo czasu, aby mieć
szansę na cokolwiek.
Otworzył oczy i mrugał przez kilka sekund,
wciąż na wpół zamglony od snu. Potem zauważył mnie, wciąż się
uśmiechającego się i patrzącego na niego. Zastanawiałem się, czy
powinienem mu powiedzieć, czy poczekać, aż to zauważy.
- Dzień
doberek, puchaczu. Jak była twoja drzemka, śpiąca królewno? -
wyciągnąłem do niego język, przechylając nieco głowę w prawo. Zmarszczył
trochę brew na ten komentarz.
- Czekałem na ciebie. Jak poszło? -
jego uwaga była wyraźnie bardziej skupiona na teście. Więc na razie była
pora porozmawiać o tym, zostawiając moje dzieło na później. Tym razem
zrobiłem triumfalną minę, zmieniając pozycję siedzącą na wygodniejszą.
- Nie będę kłamać, to było trudne, ale wierzę, że zdam. - słysząc to,
wyglądał na bardziej uspokojonego, z napięciem opuszczającym jego
postawę - dowiemy się, kiedy nadejdą wyniki. -
skinął głową ze świadomością.
- Tak, do tego czasu miejmy nadzieję. - wstał z pozycji siedzącej,
prostując kończyny. Podążyłem za wstawaniem, robiąc to samo. Zaczęliśmy
kierować się z powrotem do budynku, a ja w tym czasie cały czas
wpatrywałem się w jego policzek. Nie mogłem dłużej się powstrzymać, bo w
końcu chciałem zobaczyć jego reakcję i nie czkeać aż zauważyłby to
dopiero swoim pokoju.
- Hej Shain. - spojrzał na mnie czekając, aż
będę kontynuował - zrób tak- powiedziałem, zaczynając pocierać palcem
policzek. Spojrzał na mnie z powątpiewaniem, ale mimo wszystko to
zrobił. Atrament poplamił jego palec.
Widząc to i zdając sobie
sprawę, co zrobiłem, nadął policzki zirytowany. Powietrze opuściło moje
ciało niczym balon, tworząc świszczący śmiech.
- Nie mogłem się powstrzymać. - powiedziałem, moje słowa rozchodziły się między śmiechem.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz