Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 24 maja 2021

Od Darumy cd. Luciena

Wraz z wejściem Luciena moja głowa skierowała się w jego stronę. W tym samym momencie poczułem, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Niepewnie spojrzałem na ciemnowłosego, który bez słowa usiadł przy rozpalonym kominku. Nie potrafiłem oderwać wzroku od zakrwawionych szat i podobnie zabarwionej, porzuconej przy drzwiach broni. Wyglądało na to, że rozmowa z mężczyzną nie zakończyła się na słowach. Przełknąłem ślinę, chcąc przerwać ciszę i rozluźnić atmosferę. 
- Czy... udało ci się rozwiązać problem? - zapytałem, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z Lucienem. Chłopak przez chwilę nie odpowiadał, najpewniej zbierając myśli. Po kilku sekundach przemówił:
- Dowódca obozu nie będzie już sprawiał problemów.
Jego słowa brzmiały wieloznacznie. Nie wiedziałem, jak dokładnie powinienem je interpretować. Wbiłem spojrzenie w podłogę, nie bardzo domyślając się, jak się zachować. Co mogłem teraz powiedzieć? Czy dopytywanie i rozgrzebywanie sprawy będzie dobrym pomysłem? Przejechałem dłonią po włosach. Nie, na pewno nie. Nie mogę o nic pytać. Zbyt bardzo bałem się dowiedzieć prawdy. 
- To... To chyba dobrze... - odparłem cicho. Była to pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Brzmiała żałośnie i doskonale o tym wiedziałem. 
Lucien zaśmiał się cicho w odpowiedzi. Chociaż właściwie lepiej mógłbym to nazwać gardłowym, lekko rozbawionym pomrukiem. 
- Istotnie - skomentował. Wyciągnął przed siebie dłonie, jakby próbował ogrzać je w ogniu. Mimo, że jego głos brzmiał spokojnie, miałem wrażenie, że coś trapi Luciena. Nie miałem jednak pojęcia, jak o to zapytać. Prawdopodobnie kilka minut temu brał udział w nieciekawym spotkaniu, które zakończyło się mniej lub bardziej tragicznie. Westchnąłem cicho. 
- To nie twoja krew, prawda? - upewniłem się. - Nie stała ci się żadna krzywda? Nie jesteś ranny? 
- Ze mną wszystko w porządku - odpowiedział, nie odrywając wzroku od ognia. Pomarańczowe płomienie odbijały lśniły w jego oczach. Na twarzy miał rozmazane kilka kropel krwi, a włosy zaczesane do tyłu. Chociaż ten obraz niektórym mógłby się wydawać dość przerażający, moim zdaniem Lucien nawet w takiej prezentacji wygląda niezwykle przystojnie. 
Odkaszlnąłem niepewnie, odganiając zmieszane myśli. Dlaczego w takiej sytuacji zacząłem rozprawiać nad urodą młodzieńca? Miałem poważniejsze rzeczy na głowie niż to. Na przykład, co zaszło między Lucienem a drugim z mężczyzn. Gdyby walczyli na terenie obozu, najpewniej słyszałbym to. Może stoczyli pojedynek dalej? Ciemnowłosy wygrał walkę, więc to koniec problemów? 
Miałem wrażenie, że moje myśli to tylko złudne uspokajanie mnie i tłumaczenie zachowania Luciena, jakbym nie chciał do siebie dopuścić najgorszego. Co jeśli chłopak naprawdę pozbawił przeciwnika życia? Mógł to zrobić. Nic nie stało mu na przeszkodzie. Rządził tym obozem, musiał karać wykroczenia. Dowódca zdecydowanie naruszył ustalone prawo. Najpewniej zrobił to świadomie i z premedytacją. Lucien nie mógł tego zignorować. To był jego obowiązek. 
Między nami zapanowała cisza. Żaden z nas nie odezwał się więcej, jakby zabrakło nam słów wyrażających to, co czuliśmy w tym momencie. 
W końcu Lucien podniósł się z miejsca i spojrzał w moim kierunku.
- Daruma, ja...
- Nieważne, rozumiem - przerwałem mu, również wstając na nogi. - Naprawdę nie musisz mi tego tłumaczyć. 
Lucien otworzył usta z zaskoczenia. 
- Nie chciałbym, aby cokolwiek się między nami zmieniło - zapewnił chłopak, podchodząc bliżej. Powstrzymałem chęć cofnięcia się. Dalej był umazany krwią. Ale to Lucien, ten sam, co wcześniej. Uśmiechnąłem się niepewnie.
- Wiem o tym, nie martw się - powiedziałem spokojnie. - Chyba pójdę odpocząć. To był ciężki dzień. 
Nie czekałem na odpowiedź chłopaka. Udałem się zamiast tego do swojego pokoju. Dopiero tam odetchnąłem ciężko. Może jutro wszystko będzie wyglądało lepiej. 
Nie udało mi się zasnąć. Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło, nim usłyszałem pukanie do drzwi. Poprosiłem gościa, aby wszedł do środka. Nie był to nikt inny, jak Lucien. W rękach trzymał dwa talerze. Jeden z nich podał mi. 
- Od rana nic nie jadłeś, musisz być głodny - powiedział, siadając na łóżku. Zajął się swoim posiłkiem.
- Dziękuję, że pamiętałeś. - Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem jeść sałatkę. Między nami ponownie była niezręczna cisza. Brakowało mi rozmów z Lucienem. Postanowiłem więc zebrać się w sobie i wszystko wyjaśnić. 
- Przepraszam za moje zachowanie z wcześniej - zacząłem. - Byłem po prostu zaskoczony i nie wiedziałem, jak zareagować - wyjaśniłem. - Jeśli chcesz, możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.

Lucien? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow