Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 4 maja 2021

Od Nikolai cd. Hyo

Po tym, jak Hyo nagle odszedł podobnie jak się pojawił, poczułem się lekko zirytowany. Wciąż oparty o tę samą ścianę, wróciłem myślami do rzeczy, które powiedział o mojej słabości. Uznałem tą część za dość komiczną. Słysząc te słowa, przypomniało mi się o mojej drogiej matce. Prawie tak, jakby wyjął słowa z jej ust. Moja matka również wielokrotnie opisywała mnie jako złośliwym. Pomyślałem, że któregoś dnia po prostu wyrównam niedolę. Jeśli coś mnie nieszczęśli, czuje, że mam prawo przynosić innym co najmniej równe miary złośliwości i żartów. Nigdy nie obchodziło mnie, co myślą o mnie inni, ani co mieli o mnie do powiedzenia. Ale w ten sposób, miałem wrażenie jak się ze mną bawił co bardziej mnie irytowało, ale też zaciekawiło mnie, co właściwie ode mnie oczekuje. Do tej pory od spotkania się dzisiaj rano, uprawiania seksu, do uciekania po pomaganiu i obrażaniu mnie. Otulając policzek przyziębioną ręką, zacząłem powoli wracać na noc do swojego pokoju.
Następny dzień był dość nudny i nic niezwykłego się nie działo, spędziłem go włócząc się bez celu po okolicy aż o zmierzchu znalazłem się w pobliżu miasta. Ulice były mariażem dźwięków, od rynkówi na drogach po paplaninę. Odgłosy ulicy to dobre serce miasta. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że wśród tłumów widzę znajomą twarz. I bez namysłu starałem się nadążyć. Moje oczy utkwiły na ciemnowłosym chłopaku daleko przede mną, i  nie zauważyłem, jak ktoś wyszedł z alejki i wpadł prosto na mnie. Potykając się, byłem zmuszony odwrócić wzrok. Szybko pomogłem nieznajomemu wstać, moja głowa znów szukająca swojego celu. Ale nigdzie nie można go było znaleźć w morzu ludzi. Pokonany zacząłem znowu wędrować po okolicy, ale powoli opuszczając zatłoczone tereny.  
Zanim się zorientowałem, zapadła już noc. Była hymnem do spokojnej sceny w świetle gwiazd. Właśnie miałem wracać z powrotem, kiedy niespokojne chodzenie zabrało mnie na staro wyglądający teren. Właściwie nie pamiętałem, kiedy i dlaczego zdecydowałem się wejść głębiej w to miejsce, ale moje nogi znów prowadziły. Z krokami cichymi jak złodzieja, zacząłem eksplorować. Miejsce było spokojne, dopóki nie usłyszałem odgłosów dochodzących z prawej strony mnie. Spięłem się i od razu spojrzałem na źródło tych dźwięków. Ale jeszcze nikogo nie było w zasięgu wzroku. Zbliżające się kroki miały mokry odgłos kogoś tupiącym na trawie. Ktoś, kto nauczył się chodzić cicho, polegając na mchu i liściach, które tłumiły ich kroczenie. Gdy chodzenie stało się coraz  głośniejsze, moje oczy napotkały ciekawie wyglądającą sylwetkę. 
Bez ostrzeżenia ta sama osoba rzuciła się prosto na mnie. Nie mając czasu na reakcję, starałem się ich odepchnąć, bezmyślnie próbując znaleźć źródło wody, którego bym użył. Słyszałem, jak wydali zdziwiony dźwięk, być może spodziewając się, że będę kimś lub czymś innym.
- Kim jesteś? -  usłyszałem ochrypły głos. Ale bez odpuszczania uścisku na mnie.  
- Właściwie, jeśli mi pozwolisz, mogę po prostu się odwrócić i odejść. - powiedziałem pół żartem. Mogłem powoli poczuć poprzednie rany, które jeszcze nie zagoiły się w pełni, co spowodowało, że osłabiłem moją obronę przed ich atakiem. Uderzenie w już uszkodzone żebro sprawiło, że zakrztusiłem się krwią. Bez pomijania rytmu i ignorowania bólu, powstrzymałem trochę czerwonej cieczy przed upadkiem na ziemię i zamroziłem.
Utknąłem z dziwnym nieznajomym, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Po paru chwilach usłyszałem więcej zbliżających się kroków. Świetnie, jest ich więcej. Ale jak się okazało, ta twarz która mi się ukazała nie była już całkiem nowa. Byłem zaskoczony widząc tam Hyo, a jego wyraz twarzy odzwierciedlał mój. Patrzyłem, jak jego twarz zmieniła się z oszołomienia w grymas.
- Będę przeklęty, dwa razy w ciągu dwudziestu czterech godzin. Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?na twarzy zawitał mi uśmiech. Pomachałem i spróbowałem się odwrócić i wyjść, nie chcąc tam zostawać. Jednak pchnął mnie na jedno z pobliskich drzew, nie pozwalając mi odejść. 
- Brakuje mi słów, ponieważ nie jestem pewien, jak, do diabła, zawsze kończysz wokół mnie. - w podświadomym geście obrzydzenia zmarszczył nos i odchylił głowę do tyłu. - Dlaczego tu jesteś, mów. Wykonałem uspokajający gest obiema rękami, jakby wygładzając powietrze. 
- Ej ej, dlaczego taki zły? Mimo bycia słabym i nie tak dobry w byciu wampirem jak ty, a nawet jeśli niektóre rzeczy są poza moją kontrolą, w końcu osiągnę pewien poziom siły, ale! - powiedziałem, wskazując palcem w twarz Hyo - Nie muszę ci mówić, jak się tu dostałem ani dlaczego. - jego uścisk stał się trochę mocniejszy i wyglądał na gotowego do besztania mnie. Wyglądał jakby płonął gorącymi słowami i brakiem współczucia. Jak na ironię, chociaż temperament to ogień, akt ten może wyrządzić więcej szkód niż ten jego bezemocjonalny ton z lodu.
Ale wyglądało na to, że albo nie miał czasu, ani chęci, żeby teraz próbować ze mną kłócić.
- Ca ja mam z tobą zrobić teraz, jesteśmy zajęci. - jedną ręką gwałtownie przejechał po twarzy.
- Jestem pewien, że to rozgryziesz, mądry chłopcze ty. A skoro tu jestem, potrzebujesz kolejnej pary oczu, cokolwiek tutaj robisz?
 
Hyo?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow