Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 9 czerwca 2020

Od Beverly cd. Nix'a&Carmen

Zgodnie z obietnicą, ruszyłam się z miejsca. Szłyśmy z Carmen do pokoju Nix'a w kompletnej ciszy. Szybkim krokiem, jednak gdy byłyśmy na korytarzu, niepewnie zapukałam do drzwi.

- To ja. - odparłam przelatując wzrokiem sylwetkę brata. Przejęłam się, co może być nie tak, skoro zostałam tu specjalnie przywołana. Otworzono mi drzwi, a sam Nix odbiegł szybko, po czym usiadł plecami do mnie na łóżku. Chwilę patrzyłam na wykonywane przez niego czynności, aż zleciałam na podłogę.

- Rozbite szkło, krew. - wymieniłam w myślach, aż spojrzałam na niego gdy się odwrócił w stronę lustra. Twarz pełna słonych łez. Zwyzywałam siebie pod nosem, że nie wspierałam go, jak mnie potrzebował. Chociaż, przecież Carmen może być dla niego najlepszą pomocą. Eh.
Momentalnie wybiegłam z pokoju, tym samym wyraźnie trzaskając drzwiami, nie zważając na resztę. Obwiniałam samą siebie, serce biło mi mocniej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Gdy dotarłam na dziedziniec, wytarłam chusteczką łzy spływające po moim zimnym policzku. Przysiadłam na jednej z ławek i ukrywałam swój zły nastrój. Nie należało to do łatwych, mimo wszystko czułam się beznadziejnie. Nie potrafiłam przyswoić do siebie, że mój brat mógł poczynić się do tak głębokiego zrobienia sobie krzywdy ranami. Posiedziałam tak, sporą ilość czasu. Nikt mi tu nie przeszkadzał, aż zwołali mnie medycy. Kazali mi zaglądać jak się trzyma brat. Bez zastanowienia wróciłam do pokoju, weszłam do środka, a chłopak zabandażowany leżał na swoim łóżku. Nie byłam pewna czy spał, czy zemdlał, czy już umarł, mimo wszystko chciałam być koło niego.

Minęło trochę czasu, aż wybudził się. Wpatrywał się w sufit, a ja nie chciałam puszczać jego dłoni. Powstrzymywałam się od płaczu, aby nie pokazać swojej wrażliwości, czy też słabości. Jednak byłam na niego zła, ale nie umiałam pokazywać swojego żalu w takim momencie.

- Dobrze się czujesz? - wymamrotałam cicho, gdy spojrzał na mnie. Ledwo się podniósł, zwróciłam mu uwagę, ale nie przyjął jej chyba do świadomości. Rozglądał się po kątach.
- Gdzie Carmen? - spytał mnie. Ponownie, ma gdzieś, że to ja o niego dbam, jestem z nim odkąd się urodziłam. Wystarczyła jedna przypadkowa osoba, żeby zawrócić mu w głowie. Dlaczego akurat ona? Tylko stacza go na dno.
- Wróciła do siebie, ciężko to zniosła. - oznajmiłam zgodnie z prawdą. - Zresztą nie tylko ona. - dodałam, aby w końcu zobaczył moje starania.
- Muszę do niej iść. - powiedział i podniósł się z łóżka, mało nie przewracając się przez słaby stan. Przewróciłam oczami, po czym zaczęłam mówić, że nie należy to do dobrych pomysłów, ale skończyłam, gdy dostrzegłam, że ma mnie zupełnie w nosie.

Posiedziałam jeszcze u niego, aż doszłam do wniosku, że lepiej byłoby wynieść się z pomieszczenia, po czym powrócić w swoje skromne progi. Postanowiłam zająć się sobą, zapewnić sobie spokój. Przestać rozmyślać o bracie.
Mimo wszystko, po obszernej pielęgnacji i ciepłej kąpieli, aby rozluźnić się po tym wszystkim już w zupełności, delikatnie umalowałam rzęsy, aby nie wyglądać jak potwór. Założyłam jakąś bluzę oraz dresy, po czym wyszłam do Nix'a, zobaczyć jak się trzyma i czy czegoś mu nie brakuje. Poczucie, że muszę się nim opiekować jest dużo silniejsze ode mnie. Nie potrafię od tak przestać myśleć, że może nie jestem w pełni dobrą siostrą, jednak że czasem sama mam poczucie, że nasza relacja się zdecydowanie popsuła.

Truchtem znalazłam się przed drzwiami. Zapukałam raz, drugi, trzeci, aż postanowiłam wejść bez pozwolenia. Bałam się, że zastanę tam Carmen, na co mnie mam obecnie ochoty, ale nie przychodzę do niej, a do Nix'a. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- Może jest w Ardem u... eh... - zawahałam się. - Czy ja powinnam tam iść? - zapytałam retorycznie samą siebie, aż bez odpowiedzi ruszyłam w stronę innego budynku mieszkalnego. Zdałam sobie sprawę, że wyglądam nieciekawie, ale pominęłam to. Szłam przed siebie.

Znalazłam się przy bramie, po czym niepostrzeżenie umknęłam i znalazłam się poza Corvine. Nim się obejrzałam, znalazłam się w środku. Gorzej było ze znalezieniem odpowiedniego pokoju. Rozglądałam się po słabo zaludnionym korytarzu. Po mojej kiepskiej orientacji w terenie, podbiegłam do jakiegoś pierwszego lepszego chłopaka.

- Hej, pokój Carmen, mówi ci to coś? - zapytałam i wzięłam oddech, gdy znalazłam się przy nim.
- Kolejna? - przewrócił oczami. - Dokładnie tam. - wskazał palcem i szybkim krokiem odszedł ode mnie unikając następnych pytań.

Bez zastanowienia skierowałam się do celu, będąc pewna, że jest u niej mój kochany i niezastąpiony brat. Otworzyłam na oścież drzwi.

Widok mojego Nix'a, który przed chwilą ledwo żył, z pół nagą Carmen nie był tym co chciałam zastać.
- Nie bzykam się z pierwszą lepszą. - wymamrotałam, po czym ironicznie się zaśmiałam. - Dobry żart bracie, to jako jedyne naprawdę ci wyszło. - mruknęłam znacznie ciszej niż wcześniej, przeżegnałam się. Dwójka nie robiła sobie większej różnicy, czy jestem i obserwuje, czy zniknę stąd najszybciej jak potrafię. Z mojej uprzejmości oraz po obrzydzeniu, zamknęłam drzwi z powrotem i wracałam korytarzem do siebie. Zastałam tego samego chłopaka, przy schodach.

- Szybko wracasz. Można wiedzieć z jakiej jesteś akademii? - zapytał, żując gumę, starając się być jak najbardziej wyluzowanym.
- Corvine, wystarczy? - odparłam zniechęcona do wszystkiego, chcąc jak najszybciej zakończyć tę konwersację.
- Widać, że nastroju nie masz. Żegnaj. - powiedział na odchodne, a ja nie miałam zamiaru mu odpowiadać.

Ponownie, urwałam się z murów Ardem i szybkim krokiem przemknęłam przez bramę Corvine. Weszłam do budynku, po czym szybko odnalazłam znajome mi drzwi i weszłam do środka. Przebrałam się w piżamę, naszykowałam torbę na jutrzejszy dzień - przydałoby się uczestniczyć w zajęciach po znikomej przerwie. Przeczytałam rozdział nadal kontynuowanej powieści. Miałam już myć zęby, zmyć tusz do rzęs i kłaść się do łóżka, jednakże postanowiłam, że zaczerpnę świeżego powietrza dla lepszego snu. Szłam korytarzem, aż zauważyłam pewnie dumnego z siebie Nix'a.

Wymieniliśmy się kontaktem wzrokowym, aż doszłam do wniosku, że muszę mu zwrócić uwagę.

- To nieźle się bawisz. - odparłam, wskazując na malinki na jego szyi. Wzięłam głęboki oddech, czekając na reakcję.
- Zazdrosna? - zapytał drwiąco.
- O kogoś kto ma mnie w dupie? Prędzej współczuję sobie rodzeństwa. - oznajmiłam, ale nie wiedziałam, czy powinnam mówić to głośno.
- Wystarczy, że dasz mi żyć normalnie bez obawy, że śledzisz mnie i musisz wiedzieć co, gdzie i kiedy robię. - uniósł nieco głos.
- Jesteś AŻ tak ślepy? Dajesz sobą gardzić, Carmen doprowadza Cię do stanu, że podciąłeś sobie żyły. - powiedziałam, przewracając oczami.
- Przez nią nigdy bym tego nie zrobił, zależy mi na.. - skończył, czekając na odpowiedź.
- Szkoda, że siostra, ktoś kto jest pomimo wszystko od zawsze, zeszła na drugą stronę. Dobranoc. - powiedziałam, biegnąc w stronę drzwi, unikając rozmowy i tekstów Nix'a.

Wyszłam tylko niedaleko przed drzwi, pooddychać chociaż trochę i wrócić do siebie. Obserwowałam ciemne niebo oraz rozświetlające je gwiazdy. Po jakoś dwudziestu minutach, zdałam sobie sprawę, że trochę się zasiedziałam, więc postanowiłam powrócić. Cicho dotarłam do pomieszczenia, zamknęłam za sobą drzwi, naszykowałam się stuprocentowo do snu, zasłoniłam rolety. Położyłam się na miękkim materacu, po czym okryłam od góry do dołu kołdrą. Zasnęłam szybciej niż mogłoby się wydawać.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Leniwie wstałam, poszłam niechętnie do drzwi. Ujrzałam Nix'a.

- Hej. - powiedział krótko, po czym wszedł do środka i usiadł na łóżku.
- Ym, cześć? - odparłam, dochodząc do siebie po śnie.
- Może jakieś jak się czujesz bracie? - zagestykulował spoglądając na zabandażowane nadgarstki.
- Po udanych zabawach z Carmen, śmiem twierdzić, że masz się wyśmienicie. - oznajmiłam niechętnie, czekając na odzew.
- Tu cię zdziwię, bo czuję się nieco gorzej, ale nie jest bardzo źle. - zaczął. - Gdyby cię to interesowało. -
- Okej, a poco przyszedłeś? - zapytałam, pomijając wcześniejszy temat.
- Tak o, raczej nie wybieram się na zajęcia. - zaśmiał się.
- Ruszyłbyś choć raz ten pusty łeb i pomyślał, że może ja się muszę przyszykować? - powiedziałam zirytowana, wyciągając mundurek z szafy.
- Nie skorzystasz z okazji, pod pretekstem, że Nix się źle czuje, muszę się nim zająć? - mruknął wpatrując się w sufit.
- Może poproś o to Carmen. - uśmiechnęłam się nieszczerze. - Gdybyś mógł, prosiłabym cię o wyjście.
- No dobra.. Jak coś będę u siebie. - powiedział na odchodne i usłyszałam tylko zamknięcie się drzwi.



Weszłam do łazienki, wykonałam poranną rutynę. Ubrałam się, związałam włosy. Byłam gotowa do wyjścia na zajęcia. Sięgnęłam po torbę, zajrzałam czy mam najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszłam zamykając za sobą drzwi. Przed nauką, skierowałam się do biblioteki. Rozejrzałam się dookoła, czy nie potrzebna jest pomoc z mojej strony. Po chwili wyszłam, biegnąc do sali lekcyjnej.


Kolejne zajęcia przemijały spokojnie, bez problemów. Byłam zdecydowanie skupiona na omawianym zakresie materiału. Przyszła przerwa obiadowa. Zauważyłam niedaleko jedzącego Nix'a. Obserwowałam go jeszcze chwilę, po czym zasięgnęłam po mój posiłek. Usiadłam przy jednym ze stołów, delektując się pożywnym daniem.

Zostało jeszcze chwilę czasu, do następnego dzwonka, więc postanowiłam wyjść na chwilę za mury do lasu. Już kierowałam się w wyznaczone miejsce, ale zauważyłam wchodzącą Carmen do akademika. Najpewniej odwiedzała brata. Nie zważałam na nią, bo wzięłaby mnie już za totalną idiotkę, gdybym ponownie za nią łaziła.

Wyciągnęłam książkę, aczkolwiek zaciekawione wiewiórki podbiegły. Miałam zacząć komunikować się z nimi, ale uporczywy odgłos nakazywał mi wrócić na zajęcia. Wzięłam oddech i ruszyłam do sali.





Zakończyłam pozytywnie lekcje. Długo się zastanawiałam czy odwiedzać brata, ale postanowiłam ostatecznie, że to zrobię. Nie wchodziłam w międzyczasie nawet do siebie, od razu skierowałam się do znanych mi drzwi.

Jak zwykle, musiała towarzyszyć mu Carmen. Nawet nie chcę wiedzieć co robili.
- To ja może... nie będę przeszkadzać. - odparłam, miałam zamykać już drzwi, ale Nix się odezwał,
- Zostań. - nie dowierzałam w jego słowa.
- Liczyłam, że zastanę cię nareszcie samego. - oznajmiłam, po czym usiadłam na krześle i odstawiłam torbę.
- Chyba się nie doczekasz, musisz wyczuć ten moment. Dasz radę. - zaśmiała się ironicznie Carmen, nie będąc zadowolona z mojej wizyty.


Carmen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow