Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 24 czerwca 2020

Od Darumy cd. Luciena - Bal

W spokoju nałożyłem na swój talerz jedną z bardziej apetycznie wyglądających sałatek. Nim jednak zdążyłem jej spróbować, Lucien niespodzianie pochwycił mój widelec. Bez słowa skosztował mój posiłek. Przyznam, że dość mnie to zaskoczyło. Moje policzki natychmiast zapłonęły czerwienią. 
- Przepraszam. - Ciemnowłosy najwyraźniej spostrzegł moje zmieszanie i odsunął się gwałtownie. - Nie powinienem tego zrobić, wybacz.
Nie byłem na niego w żaden sposób zły. Nim zdążyłem jednak odpowiedzieć, Lucien dopił zawartość trzymanego w dłoni kieliszka. Później zadał pytanie:
- Chciałbyś jakoś konkretnie spędzić dzisiejszy wieczór? - Właściwie nie miałem pojęcia, co moglibyśmy dalej robić.
- Co powiesz na mały spacer? - zaproponowałem. Wprawdzie chaos sali balowej powoli zaczynał mnie przytłaczać. Czułem się osaczony przez znajdujących się wszędzie uczniów. Miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Od całego zamieszana zaczynała boleć mnie głowa.
- Oczywiście. - Lucien zgodził się i wspólnie ruszyliśmy w stronę wyjścia. Nie było to wcale takie proste - wszędzie krzątali się gorsi i lepsi tancerze. Po kilku potknięciach ostatecznie udało nam się udać na zewnątrz.
Pierwszy raz od początku roku zastałem tak ciepły wieczór. Razem z moim towarzyszem spokojnym krokiem udaliśmy się na błonia. Tam usiedliśmy na delikatnie pokrytej rosą trawie. Byliśmy jedynymi uczniami w tym miejscu. Najwyraźniej cała szkoła bawiła się na balu. Spędzony jednak czas z Lucienem niezwykle mnie cieszył. W spokoju mogłem porozmawiać ze swoim przyjacielem o wszystkim. W końcu nikt nam nie przeszkadzał.
- Dlaczego właściwie nie jesz mięsa? - zapytał w czasie naszej niezobowiązującej rozmowy. 
- Właściwie to rodzinna tradycja - wyjaśniłem. - Nie spotkasz mięsożernego Vardbara. Od dziecka prowadzę taką dietę i wątpię, że chciałbym ją zmienić.
- Rozumiem. - Lucien pokiwał głową. Później kontynuowaliśmy rozmowę na temat szkoły i zajęć, poplotkowaliśmy o spotkanych wcześniej władcach czy wyraziliśmy własne zdania na temat trwającego balu.
- Nie lubię podobnych zabaw - przyznałem z delikatnym wzruszeniem ramion. - Za głośno.
W czasie dalszej konwersacji, zdaliśmy sobie sprawę, że z pobliskiej sali balowej muzyka przestała huczeć.
- Czyżby pora na przemówienia? - Podniosłem się z miejsca, strzygąc uszami. - Pójdziemy posłuchać?
Lucien zgodził się. Z tego też powodu powróciliśmy na bal. Wszyscy jego uczestnicy ustawili się pod sceną, spoglądając na stojących na niej władców. Razem z moim towarzyszem zajęliśmy miejsce przy stojących naokoło uczniów. Rozejrzałem się po ich twarzach. Miałem wrażenie, iż większość z bawiących się uczestników zabawy wydawała się być już dosyć podpita. Czyżby nielegalny alkohol zdobył taką popularność na przyjęciu? Skrzywiłem się delikatnie na ten widok. Zapach unoszącego się w powietrzu etanolu był niemal duszący. Dziwiłem się, że wszyscy stoją jeszcze na nogach.
Z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos królowej.
- Na samym początku, chciałabym podziękować każdemu, kto ryzykował życiem na wojnie z orkami. Jestem wdzięczna im za włożony trud i poświęcenie. Bez ich pomocy nie wiem, czy bylibyśmy wstanie odeprzeć atak.
Po sali rozległy się gromkie brawa. Do moich uszu dotarł dźwięk aprobaty i ogólnego zadowolenia. Uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem w stronę Luciena. Wydawał się być równie szczęśliwy. Do przemowy zaczęli przyłączać się kolejni władcy. Wsłuchiwałem się w ich słowa z niemałym zainteresowaniem. W końcu przyszedł czas na dodanie kilku słów od pana Dworu Nocy.

Lucien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow