Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 3 czerwca 2020

Od Beverly do Azriela - Event

Emocje ciągle narastały. Ciężko było mi się skupić nad większością wykonywanych przeze mnie czynności, a niestety uwaga była obecnie priorytetem dla nas. Miałam więcej energii po śnie oraz marnych, jednakże zdrowych daniach, aczkolwiek walka stoczona z Orkami dość mocno wymęczyła drużynę, szczególnie Sylvę oraz Azriela. Odetchnęłam z ulgą, idąc przed siebie oczekując dalszych rozkazów lidera.

Dostałam polecenie, aby przejść się po stanowiskach medycznych oraz posprawdzać czy jest wystarczająco duży asortyment na wszystkich poszkodowanych. Bez zastanowienia, wyruszyłam w wskazany mi obszar, rozglądając się przy okazji na wszelkie zakątki. Widziałam w między czasie, że Sylva również zgodnie ze swoim poleceniem udała się w swoją wyznaczoną stronę. Dalekiej drogi nie przebyłam, a zanim się obejrzałam byłam na miejscu.
Rozglądałam się dookoła, sprawdzając wszelkie możliwe obiekty. Szłam przed siebie dokładnie wpatrując czy może czegoś brakować medykom, a następnie osobiście ich o to zapytać. Byłam wręcz pewna, że postanowią zwrócić się do nas z prośbą o zapotrzebowanie leków. Po chwili zauważyłam spis rannych osób. Od razu podbiegłam do niego, w celu zdobycia kolejnych cennych informacji. Podświadomość mi mówiła, że jest ich zdecydowanie zaniżona ilość, względem tych, których udało nam się bezpiecznie przenieść do namiotów. Przeleciałam jeszcze kartkę wzrokiem, a następnie odłożyłam z powrotem. Ujrzałam jeszcze jedną, na której wypisane były zaginione osoby. Również wyglądało to dziwnie mało i nie znacząco, co jest czysto teoretycznie myśląc nie możliwe. Mętlik rozmyślań zapanował w mojej głowie. Szybko się ożywiłam oraz zajmowałam się tym, co teraz najważniejsze.
Wypatrywałam wzrokiem któregoś z lekarzy. Skupiłam się na sylwetce mężczyzny niedaleko. Podbiegłam do niego, ale pod koniec stanowczo wyhamowałam, ponieważ widziałam jego nieznaczne zdziwienie.

- Jestem tu, aby zapytać, czy czegoś wam brakuje? Mamy coś zapewnić dla ochrony mieszkańców Dworu, bądź medyków? - zarzuciłam chaotycznie pytaniami, po czym biorąc głęboki oddech i czekając na odzew. Nie wiedziałam, czy na pewno dobrze interpretowałam swój rozkaz.
Lekko się zawahał, po czym udzielił odpowiedzi.
- Szczerze, jest w porządku, dajemy sobie radę, nie widzę potrzeby, zapewniania nam na razie niczego. - widziałam niepewność w jego oczach, natomiast nie chciałam dopytywać bardziej, bo mógłby po prostu mnie olać, odejść zajmując się sprawami medycznymi.
- Rozumiem... - zaczęłam. - Widział pan spisy zliczonych mieszkańców, wydaje mi się, że jest ich coś za mało wpisanych, patrząc na fakt jak dużo przenieśliśmy do namiotów, bądź odszukaliśmy pod gruzami? - kontynuowałam dalej.
- Wiesz, jestem nieco zajęty, muszę wracać do obowiązków. - wymamrotał coś pod nosem. - Porozmawiamy później, do zobaczenia. - odszedł w drugą stronę, a ja nie miałam szans na dalszą konwersację.
Szłam dalej, następnie zaczynając biec w poszukiwaniu kogokolwiek do rozmowy, do stuprocentowego wykonania rozkazu od lidera. Nikogo nie dostrzegłam, chciałam już wejść do jakiegoś namiotu, w celu odszukania medyków. Szybko zmieniłam zdanie, gdy ujrzałam Sylvę i stwierdziłam, że warto wymienić się zdaniami na temat naszych zadań.
Porozmawiałyśmy, obie zdziwione oraz poddenerwowane tym zbiegiem wydarzeń, aż naszym oczom ukazał się równie dobrze zszokowany Azriel. Po jego mimice twarzy oraz gestach, wywnioskowałyśmy, że też coś jest na rzeczy. Zbliżyliśmy się do niego i przekazałyśmy wszystko co należało, szczegółowo, nie omijając wszelkich błahostek. Po nas, zaczął przemawiać dokładnie lider drużyny. Chwilę staliśmy wryci w trójkę, nie zdając sobie sprawy co ze sobą zrobić oraz jak dalej działać. Patrzyłam raz na towarzyszkę i Larsa, po czym skupiałam wzrok na liderze.

- Najbardziej wiarygodną teoria jest fakt, że przeciwnicy zdołali odnaleźć bazę. - odezwała się Sylva. - W sumie jedyną.
- Racja. - odparłam. - Co możemy zrobić? - zapytałam łapiąc się za jeden ze swoich nadgarstków i nie świadomie spuszczając wzrok na ziemię.
- Musimy mieć pewność, że Orkowie nie znajdują się na terenie obozu i nie zagrażają innym. - powiedział Azriel, na co ja znacznie się ożywiłam, byłam gotowa do dalszych działań.
- Byli na pewno, ale nie wiem czy wciąż są. - wtrąciła się trzecia osoba z drużyny.

Szybkim krokiem szliśmy zaraz za naszym liderem, w między czasie obserwując tereny. Skierowaliśmy się na początku, w obszary gdzie przebywała Sylva. Rozejrzeliśmy się wokół i przyjrzeliśmy bliżej śladom. Obchodząc dookoła obozu, dotarliśmy do miejsca, gdzie ja przebywałam. Naszym oczom, na najbliższe otoczenie nie ukazał się żaden z medyków, na możliwe przeprowadzenie rozmowy, bo przecież jesteśmy tutaj, aby im pomóc, a każda informacja, potrzeba powinna zostać przez nas spełniona. Szliśmy wciąż przed siebie, uważnie sprawdzając wszystkie zakątki, nie zapominając o presji czasu. Przyspieszyliśmy, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że nasze sprawdzanie trwa ewidentnie za długo. Po niewielkim odstępie czasu, obeszliśmy cały teren.

Zatrzymaliśmy się w jednym miejscu prowadząc dalszą rozmowę.
-  Wszelkie ślady są, natomiast ich właścicieli brak. - odparłam, nie będąc pewną swoich słów.
- Podsumowując fakty, nie wydaje mi się, że byli tu jakoś bardzo dawno temu. - oznajmiła Sylva, która miała najlepszą styczność ze śladami.
- Powinniśmy przeprowadzić rozmowę z którymś z medyków, na temat, który zaniepokoił Beverly. - odrzekł Azriel, po czym spojrzał na mnie.
- Szkoda, że próbują odwlekać od tematu. Zdecydowanie, coś skrywają przed nami. - przewróciłam oczami na te słowa.
- Chodźcie. - powiedział krótko lider, a my bez wahania stosowałyśmy się do wszystkiego, co zostało nam przekazane.

Weszliśmy do jednego z namiotów, gdzie sytuację w nim obserwowała jedna z medyczek. By nie przeszkadzać rannym, nie zauważenie przedarliśmy się na drugi koniec, zaczynając rozmowę z kobietą.
- Zaraz mam dyżur nad poszkodowanymi, nie mogę rozmawiać, przykro mi. - odparła na odchodne i od razu odeszła od naszej trójki. Po tym wydarzeniu, przeszliśmy się bliżej magazynów, które przeglądał lider. Moim oczom ukazał się, widocznie mniej zajęty medyk, który mógłby udzielić nam odpowiedzi na pytania. Gestem ręki zwołałam resztę i szybkim krokiem znaleźliśmy się przy nim.

- Możemy dowiedzieć się paru istotnych kwestii? - zapytał pospiesznie Azriel, biorąc pod uwagę czas i nasze chęci do działania.
- No dobrze. - odpowiedział nieco niechętnie albo niepewnie, po czym przeszliśmy się kawałek znajdując się w innym - niedaleko - miejscu na konwersację.


Azriel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow