Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 17 czerwca 2020

Od Beverly do Darumy

Mijały kolejne dni w akademii. Nie działo się nic szczególnego. Chciałam jakoś urozmaicić czas wolny, więc zgłosiłam się do pomocy w bibliotece. 




Wybudziło mnie słońce, rozświetlające mój pokój. Była dość późna godzina poranna, ale nie na tyle, żeby się spóźnić. Mojego współlokatora nie było w pokoju, więc obecnie byłam sama. Rozejrzałam się, tak gdyby przez noc coś miało się tu zmienić. Myliłam się. Przeciągnęłam się, po czym weszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i przygotowałam się do wyjścia. Założyłam mundurek, spięłam włosy. Zgodnie z dzisiejszym planem zajęć, naszykowałam książki do torby, zarzuciłam na ramie i pospiesznie wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zdziwiłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że mam jeszcze sporo czasu do nauki.

Szłam leniwie korytarzem, obserwując innych uczniów Corvine. Wszyscy zabiegani, ponieważ początek tygodnia. Przeszłam się na dziedziniec. Usiadłam na ławce, miałam zaczerpnąć po jedną z zaczętych powieści, aż przypomniała mi się dość istotna rzecz. Zerwałam się na nogi, masując swój kark. Muszę się pospieszyć.


- Beverly, zgłosiłaś się do pomocy. - mruknęłam sama do siebie, przekląwszy pod nosem. Natychmiastowo poprawiłam odzież i pobiegłam do biblioteki w budynku mieszkalnym. Musiałam tym samym pilnować torby, która w czasie truchtu leciała na wszystkie strony. Nie chciałabym czegoś z niej zgubić.

Uspokoiłam się, gdy znalazłam się na właściwym korytarzu. Szłam przed siebie, rozglądając się po kątach. Chwilę zastanawiałam się, do czego będę potrzebna. Mimo wszystko, lubię to miejsce. Często tu jestem, gdy tylko mam okazję. Wzrok skupiłam na drzwiach prywatnej biblioteki. Podbiegłam, nieznacznie pukając. Weszłam bez reakcji, podchodząc do biurka na środku pomieszczenia. Niedaleko leżała kartka, która była zaadresowana do Beverly Alvares. Czyli do mnie.

Przeczytałam ją uważnie dwa razy, po czym odłożyłam torbę niedaleko i wzięłam się za powierzone zadania. Miałam posprzątać pomieszczenie oraz ze szczerym uśmiechem udzielać pomocy innym uczniom Corvine. Nie widziałam w tym nic złego, nawet uważałam, że mam wystarczająco dobrą pracę nałożoną na moje możliwości. Zasięgnęłam po szczotkę, aby zamieść kurze. Uważnie sprzątałam, dokładnie wykonując powierzone obowiązki. Śledziłam każdy zakątek pomieszczenia. Skupiłam się głównie na podłodze, aż wpadłam na jednego z uczniów przeglądającego książki edukacyjne. Przestraszyłam się, że zniechęcam się do kogoś na samym początku mojej pracy. Nie tak miało to wyglądać.


- Przepraszam, ja nie chciałam. - wydusiłam z siebie po chwili, aż odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Przede mną stał mężczyzna na pierwsze oko centaur, miał jasne włosy, piękne rogi, natomiast resztę dopełniała duża ilość złotej biżuterii. Przyjrzałam się dokładnie, bo nie często widuje się centaurów w naszej szkole. 
- Nic się nie stało. - wybił mnie z rozmyślań nieznajomy. Nie kojarzyłam go wcześniej, chociaż możliwe, że kiedyś wymijaliśmy się na korytarzach. 
- Beverly Alvares. - podałam rękę w jego stronę w geście powitalnym, odkładając wszystko co miałam. - Zawsze chętna do pomocy. 
- Daruma Vardbar. - wyszczerzyłam się na jego słowa, natomiast widziałam w jego oczach, że niechętnie ze mną rozmawia. Mimo wszystko podał mi dłoń. 
- Czego szukasz? - dociekałam zaciekawiona, zwracając uwagę na fakt w jakim dziale się znaleźliśmy. Chłopak chyba nie był zainteresowany moją osobą, ale jednak wolałam zapytać. W końcu bez potrzeby się nie zgłosiłam do pomocy. Nie myśląc w takim znaczeniu, że chciałam w jakiś sposób zarobić. Nawet nie potrzebuję pieniędzy, gdyby mi je zaoferowano. Po prostu chciałam zapełnić dziury, który kończyły się nudą w moim czasie wolnym między lekcjami, przy okazji może poznać kogoś nowego. Czy Daruma będzie akurat tą osobą? Kto wie. Musi się najpierw do mnie przekonać.



Daruma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow