Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 2 czerwca 2020

Od Nix'a cd. Carmen&Beverly

- Nie przepraszaj, nie masz za co. Zachowałeś się na prawdę bardzo odważnie, na na twoim miejscu sama nie wiem, co bym zrobiła...ja też się o Ciebie bałam. - dodała ciszej, ani na chwilę obecną nie urywając kontaktu wzrokowego. Dziewczyna znacznie zbliżyła swoją twarz do mojej, cały czas patrząc głęboko w oczy. W tej chwili działała jak narkotyk, może nie na każdego, ale z całą pewnością na mnie. Nie wiedziałem, czemu i dlaczego w takiej chwili moje serce postanowiło wyrzucić z siebie wszystkie uczucia co do tej dziewczyny. Gdzieś z tyłu byłem święcie przekonany, że to po mnie zobaczy i będzie tylko gorzej. Z jednej strony nienawidziłem jej za to, że w tak krótkim czasie zdążyła zająć ważne miejsce w moim życiu, a z drugiej uwielbiałem - a może nawet kochałem? - za jej osobowość. Wygląd nie grał tu ważnej roli. Jednak szybko powróciłem na ziemię, widząc twarz białowłosej jeszcze bliżej mojej. Miałem wrażenie, jakbym tonął w jej piwnych tęczówkach. Kiedy dziewczyna powoli zaczęła się ode mnie oddalać, ponownie zmniejszyłem dystans między nami, ująłem dłonią jej policzek i pocałowałem. Z początku może zbyt agresywnie, jednak potem można było go uznać za zdecydowanie bardziej namiętny i intymny. Poczułem ciepłą dłoń dziewczyny na moim torsie. Zaczęła zjeżdżać nią niżej, a ja nic z tym nie robiłem, jedynie wplotłem palce w jej włosy. Z jakichś przyczyn zapomniałem o moich wcześniejszych obawach. Dłoń dziewczyny wsunęła się pod moją koszulkę, a ja tylko grzecznie poddawałem się jej dotykowi. Intuicja podpowiadała mi, że powinienem teraz powiedzieć Carmen, że to nie jest dobry moment na cokolwiek, ale byłem zbyt pochłonięty pocałunkiem i jej rozpalającym dotykiem. Białowłosa sprawnie zrzuciła ze mnie górną część garderoby i pochyliła do tyłu, ciągnąc mnie za sobą. Posłusznie - jak nigdy - podążyłem za nią, nie odrywając swoich warg od jej. Teraz sytuacja wyglądała maksymalnie dwuznacznie i może powinna, bo na to się zapowiadało. Nie zależało mi na tym, żeby ją zaliczyć. Nie potrzebowałem tego, aby poczuć, że bez niej moje życie byłoby inne. W pewnej chwili dziewczyna na sekundę oderwała się ode mnie i przyssała do szyi. Na początku wystraszyłem się, w końcu, była wampirem, kto wie, czy nie chciała wypić mojej krwi? Na szczęście okazało się, że to była chęć zrobienia zwykłej malinki, a nie zabicia mojej osoby. Zaśmiałem się czując, jakie miejsce wybrała dziewczyna. Czyżby chciała dać jasno do zrozumienia, że jestem jej? Ta tylko na mój śmiech spojrzała lekko zdezorientowana, ale ja wróciłem do delektowania się chwilą i całowania aksamitnych ust wampirzycy. Po chwili również ja wsunąłem dłoń pod ubranie białowłosej, czekając na ewentualny sprzeciw. Jednak nic takiego nie miało miejsca, więc powoli zdjąłem z niej górną część ubioru. Swoją dłoń położyłem na nagiej talii dziewczyny, przyciągając ją bliżej swojego ciała i robiąc malinki na każdym wolnym kawałku skóry, począwszy od szyi, przez dekolt, aż do brzucha. Nie schodziłem niżej niż do pępka, mimo wszystko miałem wewnętrzny opór przed wkroczeniem w zbyt intymne strefy Carmen i czekałem na pozwolenie, lub jasny sygnał, że mogę to zrobić. Dziewczyna zaczęła całować coraz agresywniej, co nawet mi się spodobało. Zsunąłem dłoń na jej pośladek, lekko ją na nim zaciskając. Carmen jęknęła mi do ust, a ja zaśmiałem się pod nosem i już miałem rozpinać jej pasek, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Automatycznie oderwałem usta od dziewczyny, spoglądając w stronę wejścia. Drzwi powili się uchyliły, jednak byłem zbyt zajęty - i nie oszukując się, podniecony - żeby powrócić do jakiejś mniej dwuznacznej pozycji. W drzwiach ukazał się nikt inny jak moja siostrzyczka, Beverly, która widząc mnie na Carmen chyba dostała białej gorączki. Jednak nie wparowała do środka tak jak wcześniej, tylko się przeżegnała i mruknęła do siebie pod nosem "Nie brzykam się z pierwszą lepszą" i chyba myślała, że się tym przejmę. Zamknęła za sobą drzwi, a ja z powrotem opuściłem wzrok na dziewczynę pode mną. To była ta chwila, znak od Boga, że czas się ogarnąć, jednak kiedy powoli zacząłem wstawać z dziewczyny, ta złapała mnie za kark i przyciągnęła do siebie, namiętnie całując. Ponownie straciłem głowę dla jej ust, a kiedy ciepła dłoń dziewczyny szybko zjechała z mojego karku w okolice krocza, stwierdziłem, że byłbym po prostu idiotą, opuszczając pokój w takim momencie. Carmen wyraźnie się napaliła i zastanawiało mnie tylko, czemu w takim momencie. Z litości? Nie miałem pojęcia, jednak szybko odegnałem od siebie wszelkie odpowiedzi na te pytanie i skupiłem na niej. Po krótkiej chwili byliśmy przed sobą całkiem nadzy, a ja mimo wszystko wolałem patrzeć w jej oczy niż na piersi czy pośladki.

~*~

Po jakimś czasie leżeliśmy już w ubraniach pod kołdrą. Co chwilę miałem mówić "ja się będę zbierał", ale coś z tyłu głowy podpowiadało mi, że to będzie nie fair w stosunku do Carmen, więc odwlekałem to o kolejne 5 minut. W końcu białowłosa przysunęła się do mnie, położyła głowę na klatce piersiowej i zamknęła oczy, jakby miała zamiar iść spać. Z jednej strony cieszył mnie taki obrót wydarzeń, bo to znaczyło, że czuje się przy mnie bezpiecznie, a z drugiej miałem obawy, że teraz daje jej zbyt dużo tego poczucia bezpieczeństwa, a porem nieświadomie ją zawiodę. Leżałem tak jeszcze chwilę, wpatrując się w usypiającą wampirzycę i czekając, aż ruchy jej klatki piersiowej staną się umiarkowane. Nastąpiło to dosyć szybko, więc westchnąłem i delikatnie wysunąłem się spod niej, zastępując mój tors poduszką. Nie było to może najkreatywniejsze wyjście, jednak musiało wystarczyć. Założyłem na siebie bluzę i po cichu opuściłem pokój, w celu odnalezienia siostry. Jej śledzenie mnie musiało się skończyć raz na zawsze. O dziwo zobaczyłem ją na korytarzu, stojącą pod ścianą, z założonymi rękami na piersiach. Po cichu zamknąłem drzwi, aby nie obudzić śpiącej Carmen w środku i odwróciłem się twarzą do siostry.
- To nieźle się tam bawisz. - powiedziała, wskazując palcem na kilka malinek na mojej szyi. Nie miałem zamiaru tego przed nią ukrywać. Nie było czego.
- Zazdrosna? - spojrzałem na nią lekko drwiąco, oczekując odpowiedzi.

Beverly? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow