Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 17 czerwca 2020

Od Pearla do Lyanny – Bal

Bal.
Bal.
Bal.
Został zaproszony na bal. Ponoć w podzięce za pomoc w walce z orkami. On, jak i pewnie reszta tych, co brała udział w potyczkach lub w inny sposób wspomogła królestwa, otrzymali zaproszenia na uroczysty bal. Miał ubrać coś eleganckiego, zjawić się podanego dnia o podanej godzinie. Ponadto powinien przyjść z osobą towarzyszącą. Miał kogoś zabrać ze sobą? Ale kogo? Nie miał pojęcia, z kim mógłby pójść. Nie wiedział nawet czy ktokolwiek zechce z nim iść. Jakoś szczególną popularnością się nie cieszył w akademii... Poza tym, że niektórzy nazywali go uroczym (chociaż nie był pewien czy miał to traktować jako coś pozytywnego). Z kim mógłby więc pójść?
Chwila, może powinien zacząć od najważniejszej kwestii:
– Co to bal?
Siedząca obok na powalonym pniu Lyanna spojrzała na niego, posyłając mu pytające spojrzenie. Tego dnia oboje postanowili spędzić trochę czasu w lesie, do którego często zaglądał towarzysz dziewczyny i w którym to po raz pierwszy się spotkali. Miejsce to było miłe, a Pearl dobrze się czuł na łonie natury, więc uznali, że warto korzystać, póki jest okazja. Choć nie znali się zbyt długo, nie minęło nie wiadomo ile od ich poznania się, jakoś tak się zakolegowali. Jeśli Pearl miał być szczery, całkiem miło mu się spędzało czas z Lyanną. I jakoś Aegon się do niego przełamał (ze wzajemnością).
– Też dostałeś zaproszenie? – zapytała dziewczyna z ciekawością.
– Mhm. – Pokiwał głową. – Ale nie wiem, co to bal – dodał z nutą smutku w głosie.
Dzisiaj pogoda dopisywała, była taka, jaką lubił – nie za ciepło, nie za zimno. Słońce przyjemnie grzało, jednocześnie lekkie podmuchy wiatru dawały ochłodę. Chmur było niewiele, nie zapowiadało się na deszcz. Dokładnie tak, jak podczas ich pierwszego spotkania. Aż wróciły wspomnienia. Ale nie to teraz było ważne.
Podniósł wzrok znad ziemi na wylegującego się nieopodal na polanie Aegona. Koyoonri leżał na wcześniej udeptanej przez siebie trawie, chwytając promienie słoneczne w swoją ciemną sierść. Wyglądał na zadowolonego i prawdopodobnie taki też był. Większość zwierząt lubiła grzać się na słońcu. Nawet Pearl uważał to za coś bardzo przyjemnego. Zwłaszcza po ciężkim dniu spędzonym w akademii. Nie miało się na nic ochoty, chciało się tylko leżeć i nagrzewać.
– Twój opiekun ci nie powiedział?
To pytanie wyrwało go z chwilowego zamyślenia. Zamrugał parę razy, a następnie popatrzył na Lyannę.
– Nie wyszło – odparł trochę niepewnie.
Jakoś tak nie miał okazji go o to zapytać. Ostatnio Ralven był trochę zabiegany, a Pearl nie chciał zabierać mu czasu. Uznał, że wcześniej czy później dowie się, co to ten cały bal i czemu niby gra tak ważną rolę.
Znów spojrzał na Aegona. Chwilę mu się przyglądał, po czym powrócił wzrokiem na Lyannę. Dziewczyna na moment popadła w zamyślenie – zapewne próbowała znaleźć do odpowiedzi na pytanie charuliana w miarę proste słowa, żeby mógł jak najlepiej zrozumieć.
– To takie jakby spotkanie, wydarzenie – zaczęła wolno. – Osoby z zaproszeniem przychodzą w ładnych ubraniach. Na balu się głównie tańczy.
– Tańczy? – spytał Pearl z pewną niepewnością w głosie.
Nie umiał tańczyć. Co prawda w jego rodzinnej osadzie organizowano zabawy, podczas których się tańczyło, ale on nigdy w taki sposób nie brał w nich udziału. Zwykle po prostu siedział i obserwował innych, ciesząc się ze szczęścia bliskich. No i oczywiście jadł, bo na takich wydarzeniach jedzenie zawsze było najlepsze, a co dopiero trunki z owoców, niektórych liści i wyjątkowego miodu leśnych pszczół.
Lyanna musiała wyczuć, że kwestia tańczenia nie przypadła za bardzo Pearlowi do gustu, bowiem zaraz powiedziała:
– W zasadzie tańczenie nie jest konieczne. Jest jedzenie, więc można w sumie jeść i rozmawiać z innymi – dorzuciła.
Na te słowa oczy Pearla się zaświeciły, piórka uniosły się nieco.
– Jedzenie?
– Tak.
Spuścił wzrok na pobliski krzak. Jak ma być jedzenie... Jak ma być dobre jedzenie, to mogę iść. Tylko pozostawały jeszcze dwie kwestie: co ubrać i z kim pójść. W sumie o strój to się chyba nie musiał za bardzo martwić. Ralven na pewno mu jakoś pomoże. Poprosi o pomoc swoją przyjaciółkę i razem coś zdobędą dla niego, Ale z kim miał iść? Nie znał za wiele osób, a pewnie większość dobrała się już z kimś.
– Nie mam z kim iść – rzekł nieco zniżonym głosem.
Słysząc to, Lyanna spojrzała na niego, unosząc brwi.
– Ja też – powiedziała. – Jakoś jeszcze nikogo nie znalazłam.
W tym momencie Pearl odwrócił głowę, popatrzył na nią z błyskiem w oczach.
– Idziemy razem? – zapytał. – Zjemy coś.
Tak, coś się skupił na jedzeniu. Ale jeśli miał być szczery, to był to główny powód, dla którego myślał nad pójściem. Pewnie będą tam potrawy, który nigdy na oczy nie widział, nie wspominając o jedzeniu, więc będzie miał co próbować. Może też pojawi się jakiś dobry alkohol? Albo sam coś przemyci.

Lyanna?
Wybacz, że krótkie i takie sobie :T

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow