Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 9 czerwca 2020

Od Morozhenoye cd. Osamu

Potrafiłam usłyszeć trzask łamanych kości, mimo, że stałam w całkiem bezpiecznej odległości dwóch metrów. A późniejszy rozdzierający ciszę krzyk Colette spowodował, że ludzie na całej ulicy się odwrócili w naszą stronę. A niedługo potem parę osób podbiegło sprawdzić co się z nią dzieje, więc byłam pewna, że otrzyma profesjonalną pomoc. Przecież gdzieś tutaj w pobliżu musiał być jakiś lekarz, prawda? Statystycznie jest to nawet bardzo możliwe.
Kucnęłam przy dziewczynie, przez chwilę patrząc na nią i zastanawiając się co zrobić. Jezu, co się robi w takich sytuacjach? Co powinnam zrobić kiedy moja znajoma leży na ziemi jęcząc z bólu z powodu złamanej ręki? Przecież pomoc już tu jest, zaraz ktoś się nią zajmie, co innego pozostało...
Zamiast tego przeniosłam wzrok na bruneta, który stał niedaleko owego zbiegowiska i wpatrywał się na zamianę we mnie, a później na moment zmieniał obiekt zainteresowania i patrzył na innych ludzi. Jednak nie trwało to długo, w sumie większą część czasu spędzał wpatrując się właśnie we mnie. Z nim... z nim coś dziwnego się działo. Nie jestem pewna co, ale on właśnie złamał rękę dziewczynie bez żadnego powodu. Zrobił to z uśmiechem na ustach, który również teraz nadal widniał na jego twarzy, jakby już na stale był na niej wygrawerowany.
Wstałam i zaczęłam powoli się cofać w kierunku, z którego przyszłyśmy tutaj z Colette. On wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jakoś się zbliżyć, ale nie miał okazji. Nie dostał jej, bo chwilę później się gwałtownie odwróciłam do niego tyłem i uciekłam z miejsca zdarzenia. Pobiegłam z powrotem do Akademii tak szybko jak mogłam, jakby od tego zależało moje życie. Przepraszam cię Colette, ale przecież chyba należy ratować najpierw siebie, prawda? Inaczej nie będziesz w stanie nic zrobić, bo nie będzie żadnej okazji. Tego nas tu uczą.
Uciekłam, ponieważ tak szczerze powiedziawszy to nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Powinnam być zła, wkurzona, ale nie potrafiłam tego zrobić. Przez całą trasę do mojego pokoju w akademiku próbowałam się zmusić do tego, aby go nienawidzić z tego powodu. Za to, że mnie prześladuje, że mnie śledzi i się narzuca, ale szczerze... przyzwyczaiłam się do tego. Stało się to pewną częścią mojego życia, o której istnieniu wiedziałam, ale nie potrafiłabym z niej zrezygnować, nawet gdyby wszyscy wokoło mi mówili, że to jedyna rzecz, którą mogę zrobić. Tak, przyznaję się, podobało mi się to, lubiłam to co robił i to jak mnie nazywał. Lubiłam go może nawet bardziej niż chciałam.
Tak myśląc wróciłam do pokoju, a potem uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zamknięcie się w łazience. Dopiero tam odetchnęłam głęboko i w końcu odczułam skutki długodystansowego biegu. Chyba wciąż nie powinnam biegać tak długo, może i minęło całkiem dużo czasu od rozciętego boku, ale i tak...
Po pewnym czasie stania pod drzwiami łazienki i opierania się o nie bez większego celu, odsunęłam się wgłąb pomieszczenia i zdjęłam z siebie ubrania mając zamiar się zanurzyć w wodzie. W końcu to najlepsza solucja na wszystko. Musiałam zmyć z siebie te emocje i uczucia, a także odpocząć po tym maratonie. Zastanawiam się co Osamu aktualnie myślał o tym wszystkim. W sumie przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze gdzieś w pobliżu był i jego nieobecność stała się dla mnie nienaturalna. Czy próbowałby to jakoś poważnie wyjaśnić czy raczej tak by się nie stało.
Woda była chłodna, ale mi tak czy inaczej było gorąco. Nie powinno być. Przecież nic nie robię, siedzę w zimnej wodzie i myślę co by powiedział gdyby tu był.
Albo nie, poprawka. Zastanawiam się co by zrobił, gdyby tu był. Czy doszłoby do czegoś, skoro coś zdecydowanie było między nami? Nie wiem co, ale coś na pewno. I to coś doprowadza mnie do szału, ponieważ chcę czegoś, czego nie mogę mieć. I ta frustracja staje się nie do zniesienia.
~*~
Koniec... Mimo iż już dawno wyszłam z wody to jednak wciąż czułam się brudna. Ale tego nie da się zmyć, przynajmniej nie w ten sposób. Ale już, spokojnie... Nikt nic nie wie, to co robiłam sama ze sobą pozostanie tajemnicą. Nikt nie musi wiedzieć co się wydarzyło.
Lekko tym faktem pocieszona, ponownie się ubrałam i otworzyłam drzwi do łazienki, na początku się rozglądając czy aby na pewno nikogo nie ma. Gdy nikogo nie zauważyłam, odetchnęłam z ulgą i zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Nie było go. Z jednej strony poczułam pewien rodzaj niezadowolenia, ale z drugiej jednak cieszyłam się. Te drzwi wyglądają na całkiem cienkie i przepuszczające dźwięki, że tak powiem...
Chciałam podejść do swojego łóżka, by może przygotować się do snu, w końcu było już dosyć późno. Ale nie mogłam, bo nagle przede mną kompletnie znikąd pojawił się Osamu. Dlaczego on musi się tak znikąd pojawiać...
- C-co ty tu robisz... - zapytałam mimowolnie się cofając i wpadając plecami na drzwi. Jak długo tu stał, ile z tego wszystkiego słyszał, a ilu rzeczy nadal się nie domyślał? Nie mogłam wyczytać prawie niczego z jego twarzy. Nie wiedziałam czy właśnie mnie oceniał, a jeśli już tak to czy pozytywnie czy negatywnie.
- Księżniczko, przecież mieszkam tu z tobą~ - uśmiechnął się do mnie, na co ja odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej wydawało mi się, że jest to coś pozytywnego, chociaż cieszyłam się z tego za każdym razem tak samo - Nie przeszkadzam ci przypadkiem w czymś? - nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja dopiero po kilku sekundach zdołałam skojarzyć co ma na myśli. A kiedy tak się stało to prawie natychmiast na mojej twarzy pojawiły się ciemne i palące rumieńce, które jak na złość nie chciały schodzić.
- Ile tu byłeś - spuściłam wzrok jednocześnie próbując znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki z tej sytuacji. Nie życzę nikomu aby się w niej znalazł. Mogę zagwarantować, że będzie próbował wszystkiego aby zniknąć i zapaść się pod ziemię. Przecież to jest chyba jedna z najbardziej zawstydzających rzeczy jakie mogą się przydarzyć.
- Wystarczająco długo~ - nie widziałam jego twarzy, ale byłam w stanie sobie wyobrazić mniej więcej jakie emocje na niej gościły. W sumie mogę dać sobie rękę uciąć, że się uśmiechał... Ale nie chciałam widzieć tego uśmiechu, bo wprawiłby mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Zamiast tego milczałam jeszcze przez jakiś czas, oczekując, że powie coś dalej.
- Nie stój tak, powiedz mi przynajmniej co o tym myślisz... - mruknęłam cicho bawiąc się jakimś kosmykiem włosów, który mi się pojawił przed twarzą. Nie wiem czemu o to zapytałam, instynkt mi podpowiadał, że to najlepsze co mogę zrobić.
- Huh? Co o tym sądzę? Ciekawi mnie tylko o czym myślałaś - aż podniosłam wzrok z zaskoczeniem, przez chwilę bez słowa patrząc mu w oczy. Mówić czy nie mówić, kłamać w żywe oczy czy może powiedzieć prawdę?
- Zastanawiałam się dlaczego mimo wszystko nie potrafię być na ciebie zła... - przecież nie wolno kłamać, prawda? Co by mi z tego wyszło? Pytałby i dociekał znając życie.
- Oho, czy to znaczy, że ci zależyyy~? Bardzo miło to słyszeć księżniczko - przez następnych parę sekund panowała cisza, podczas której przybliżył się niebezpiecznie do mnie, jeszcze bardziej mnie przyszpilając do tych drzwi opierając się ręką o ścianę niedaleko mojej twarzy. O boże.
Zaskoczyło mnie to do tego stopnia, że aż nie potrafiłam się odezwać - Wiesz co? Nie podoba mi się, że postanowiłaś zatrzymać całą przyjemność dla siebie - dodał po chwili nachylając się nad moją twarzą i zmuszając mnie abym na niego popatrzyła.
- C...co masz na myśli? - ale później zdawał się całkowicie zignorować moje pytanie. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie zaczął mówić od razu, jakby przygotowywał sobie w myślach jakąś mowę czy dłuższą wypowiedź.
- Czy ty masz jakieś pojecie o tym co robisz? Za każdym razem widząc cię po prostu chcę, żebyś została ze mną nawet po to by porozmawiać. Cokolwiek nie zrobisz przy mnie to ja zawsze jestem tym zachwycony. A przeważnie przecież nie obchodzi mnie żadna ludzka istota niż ty, więc skąd ta chora fascynacja? Ale... tak chyba działa miłość nie? - udało mi się jakiś czas temu pozbyć rumieńców z twarzy, ale to było bezcelowe. Bowiem pojawiły się nowe, tym razem z powodu tego nagłego wyznania. Miłość? Skąd wie, że zdołał mnie pokochać w tym czasie... Chociaż i tak mnie to cieszyło.
Podniosłam rękę i położyłam ją na jego policzku. Chyba się tego nie spodziewał, ale... nie protestował. Widać podobało mu się to w takim samym stopniu co mi.
- Zastanawia mnie jedna rzecz... Przez cały czas myślałam, co byś zrobił, gdybyś wtedy tam ze mną był... Może odpowiesz mi na to pytanie? - ale nie dałam mu nawet szansy na wymówienie jakiegoś słowa, bo chwilę później przybliżyłam się do jego twarzy i pocałowałam go. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale jestem pewna, że nie będę tego żałować.

Osamu? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow