Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

sobota, 15 maja 2021

Od Eny cd. Shain'a

- Róbcie miejsce! Będzie pojedynek! - Słowa starszej pani zaskoczyły mnie, całkowicie zbijając z tropu. Spojrzałem w stronę Shain'a, który wydawał się być zażenowany tą sytuacją. Nie zdążyłem go nawet zapytać, o co w tym wszystkim chodzi, kiedy stół został posprzątany, a w jego centrum ustawione zostało pudło. W mgnieniu oka wyjęto z niego przepiękną szachownicę. Jako osoba, która od dziecka obracała się błyskotkami, poczułem zachwyt do wykończenia gry. Bogato zdobiona, cieszyła moje oczy. Ciężko było mi od niej oderwać spojrzenie. Doskonała! Po powrocie do domu poproszę rodziców o podobną. 
Wprawdzie gra w szachy nie była dla mnie obca. Wiele razy toczyłem podobne pojedynki z braćmi. Idealny sposób na ćwiczenie strategii. Zdaniem rodziny posiadałem nawet pewien trudny nawyk. Nie lubiłem poświęcać swoich pionków. Jeśli miałem osiągnąć pełne zwycięstwo, każdy z nich musiał znajdować się na planszy. Oczywiście to nie było takie proste i rzadko mi się udawało. Mimo tego, dalej próbowałem. Spoglądając na swoje pionki, lubiłem wyobrażać sobie, że są to żołnierze pod moim dowództwem. W myślach obiecałem im, że ich poświęcenie nie pójdzie na marne. 
- Jeżeli wygrasz, będziesz mógł poprosić o cokolwiek, jeżeli ja wygram, ja poproszę cię o cokolwiek - powiedziała, stawiając pionek. Lekko zmrużyłem oczy. Hazard jest zły! Moi nauczyciele na pewno nie byliby szczęśliwi, gdyby dowiedzieli się, ze biorę udział w zakładach. Poczułem jednak przygnębienie związane z samopoczuciem staruszki. Najpewniej zraniłem ją, zapominając o przygotowanych ciasteczkach. Nie miałem więc serca jej odmówić. Zająłem miejsce na przeciwko i spojrzałem na swoje pionki. Wpatrywałem się w nie przez dłuższą chwilę. 
- Możesz już zaczynać - ponagliła mnie staruszka. Doskonale o tym wiedziałem, jednak miałem zamiar skorzystać z maksymalnego przeznaczonego mi czasu na ruch.
W głowie opracowywałem strategię. Dopiero pod koniec mojej tury przesunąłem jeden z pionków. Babcia Shain'a niemal sekundę później ruszyła do kontrataku. Ja zaś nieśpiesznie ponownie zawisłem nad szachownicą ze zmarszczonymi brwiami. Zapowiada się długa rozgrywka.
Po upływie trzydziestu minut żaden z pionków jeszcze nie był zbity. Każde z moich posunięć było doskonale przemyślane. Staruszka wcale nie grała gorzej. Zdecydowanie miała na swoim koncie bogate doświadczenie i moja postawa powoli zaczynała ją irytować. Najpewniej miała zamiar rozegrać to w przeciągu kilku minut i nie spodziewała się mojego skupienia. Czas dłużył się nieubłaganie. Ostatecznie mała część pionków została już zbita i odłożona na bok. Zarówno ja, jak i staruszka szliśmy łeb w łeb. Była zdecydowanie dobrym przeciwnikiem. Jej taktykę i styl gry porównywałem to strategii prowadzonych przez moich braci. Z tego też powodu czułem się na siłach w małym stopniu przewidzieć jej ruchy. Kobieta zdecydowanie atakowała, nie skupiając się na żadnej obronie. Doskonale wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Może nie wygram, ale w mojej głowie zrodził się inny pomysł. Z tego też powodu dalej nieśpiesznie kierowałem swoimi pionkami, bacznie obserwując ruchy przeciwniczki. 
Minęło ponownie trochę czasu. Nasza widownia zaczynała się nudzić. Nic dziwnego. Nawet jeśli ruchy staruszki były nagłe, ale przemyślane to moje posunięcia zawsze odbywały się pod koniec tury. Wszystko szło naprawdę powoli.
Kiedy na szachownicy nie zostało już wiele pionków, staruszka zmarszczyła brwi. Nieważne, jak się poruszała, jej pionki wracały na swoje miejsce. Podobnie z moimi. Kombinowała na różne sposoby, ale gładko udawało mi się ją zablokować. Z drugiej też strony, ja również nie miałem możliwości zbliżyć się do króla. To oznaczało tylko jedno.
- Pat - powiedziałem, prostując plecy i lekko się uśmiechając. W prosty sposób zremisowałem grę. Kobieta wpatrywała się we mnie zaskoczona. Rzuciła okiem na szachownicę. Faktycznie nie mogła wykonać żadnego ruchu zgodnego z przepisami gry.
Łagodny uśmiech nie znikał mi z twarzy, kiedy obserwowałem, co kobieta będzie chciała zrobić dalej.

Shain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow