Obudziłem się, jakby to nagły wypadek, jak gdyby spanie stało się niebezpieczną rzeczą. Moje serce biło szybko, w moim mózgu brzęczało i byłem na ostatniej nici od paniki i chęci do podskoczenia. Moja głowa czuła się jak wyczerpana bateria, wysiłek bicia i chęci do walki. Dając sobie chwilę, by pozbyć się snu z moich myśl, pozwolić wizjom z którymi straciłem przytomność ustąpić. Przejść od tego, co tworzyłem samemu sobie dla kaprysu, do rzeczy bardziej stabilnych, realnych. Zamknąłem oczy natychmiast po ich otwarciu, jasność pokoju przyprawiała mnie o ból głowy.
Leżałem w milczeniu w ciszy, a była to cisza trzecio częściowa. Najbardziej oczywistą częścią był delikatny zapach ziół w powietrzu, uderzający o mój nos. W ciszy słychać było tylko trzaskanie pieca, płomienie ogrzewające pomieszczenie. Czułem ciepło uderzające w moją klatkę piersiową i ramiona. To prowadziło do trzeciej rzeczy, a było to kłucie i bolesne uczucie, które miałem od chwili przebudzenia, teraz jasne dla mojego umysłu. Spróbowałem ponownie otworzyć oczy i po kilku mrugnięciach mój wzrok się poprawił. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było rozejrzenie się po pokoju. Zacząłem leniwie analizować pomieszczenie, szukając wskazówek. Miejsce wyglądało jak jakaś chata, wszystko w środku było drewniane. Moje spojrzenie minęło kominek i stół z kilkoma rzeczami, rozrzuconymi bez najmniejszej troski. Zauważyłem kubek z gorącą parą wciąż słabo opuszczającą go, a mój nos szybko rozpoznał w nim źródło silnego aromatu w powietrzu. Wyciągnąłem rękę, żeby go chwycić, kubek po chwili owinięty obiema rękami, wysyłając swoje ciepło prosto do mojej krwi.
Patrząc z góry na napój, nie mogłem się powstrzymać od spojrzenia na siebie bez koszulki. W miejscach, w które zostałem trafiony i mogłem poczuć, jak moja łza skóra była pusta, jakby to się nigdy nie wydarzyło. To było niemożliwe, prawda? Moja regeneracja przebiegała wolniej niż ślimak, nie ma mowy, żebym się zagoił w tak krótkim czasie. Jednak nie mogłem pojąć, jak długo taki “krótki czas” naprawdę minął. Moja głowa zaczęła wtedy unosić się od pytań, mojemu samemu ciężko było nadążyć. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętałem, była pięść i ciepło, które prawie topiło moją twarz. Co dokładnie się wydarzyło, po tym jak straciłem połączenie z rzeczywistością?
Kiedy próbowałem uporządkować myśli, do pokoju weszła moja odpowiedź. Byłoby kłamstwem, gdybym powiedział, że byłem zaskoczony widokiem Shaina. Spojrzał na mnie z ulgą na twarzy. Zauważyłem, że trzyma chusteczkę przy nosie, jakby coś mu się stało. Moje pierwsze przypuszczenie było że został zahaczony w ciągu bójki. Podszedł do łóżka, w którym odpoczywałem, zajmując miejsce w pobliżu moich nóg.
- Jak się czujesz? Bardzo cię pobili, ale wyleczyłem twoje rany, więc mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. - badając mnie oczami podczas mówienia, jakby sprawdzał, czy jest coś, co mógł przeoczyć. Spojrzałem na siebie ponownie, tym razem pod wrażeniem.
- Teraz jest to coś, o czym powinieneś mówić więcej. Dziękuję za uleczenie tego żałosnego wampirzego tyłka. - rozpromieniłem się do niego uśmiechem. Czując się rozgrzany, położyłem filiżankę którą jeszcze trzymałem, na swoje miejsce. - A propos, co się tam stało? No i gdzie my jesteśmy, to nie wygląda jak akademik. - patrzyłem, jak zmieniał się wyraz jego twarzy, kiedy przypominał sobie wydarzenia, które przegapiłem. Z kwaśną miną i ciężkim oddechem opowiedział mi mniej więcej o tym, co się stało i jak się tu dostaliśmy. Dowiedziałem się również, że to miejsce było jego własną chatą w środku lasu. Historia przypominała książkę. Na wzmiankę o jego zdolności do przemiany w ogromnego lisa, nie mogłem powstrzymać podekscytowania.
- Ty mój przyjacielu, jesteś silny. Jeśli nie, to jestem pewien, że będziesz. - natychmiast po tym, przypomniałem sobie o nieprzyjemnym gościu, którego spotkaliśmy. - Następnym razem, gdy zobaczymy tamtego type, pokażemy mu. Jeśli naprawdę nie chcesz walczyć, to ja to zrobię! Drań miał szczęście, że miał przewagę liczebną. - powiedziałem zdeterminowany.
-To szaleństwo, - odpowiedział szybko, wstając podskokiem - Absolutnie nie.- mój radosny wyraz twarzy zbladł. Blisko rosła irytacja.
- Nie powinieneś tak łatwo rzucać się w bójki i może nie mów takich rzeczy nieznajomym. - rzekł. Jego mowa ciała była znowu zamknięta, sama myśl wydawała się sprawiać, że czuł się nieswojo. Biorąc głęboki oddech, wdychając wciąż słaby zapach herbaty, powiedziałem pierwszą rzecz, która pojawiła się w moim umyśle.
- Ale widziałeś jego minę? Warto było. - powiedziałem ze spokojną gładkością, chichocząc na wspomnienie. - powinieneś spróbować mówić, co myślisz, nawet jeśli twój głos się trzęsie.
- Ja ... Myślę, że nie mogę tego zrobić. Dla mnie lepiej jest milczeć i znosić to. - jego głos brzmiał smutno, cofał się małymi krokami do swojego poprzedniego miejsca siedzącego.
- Widzisz, różnica między tobą a mną polega na tym, że się nie boję. Ale także fakt, że to ja jestem pobity na łóżku, a ty się mną opiekujesz. Więc w sumie, jest coś w tym, co powiedziałeś. - wzruszyłem ramionami i zaśmiałem się trochę patrząc na Shaina, mając nadzieję, że złagodzę go żartem.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz